Blog o markach. Głównie o mądrych, głębokich i tych, którym chodzi o coś więcej niż nasze pieniądze.

czwartek, 20 maja 2010

Wizerunek miast - relacja z Kongresu Regionów

W Świdnicy od dwóch dni trwa Ogólnopolski Kongres Regionów pod hasłem: „Samorząd – Inwestycje – Rozwój”. Miałam okazję uczestniczyć w dzisiejszym panelu dyskusyjnym pt. Zmiana wizerunku miast. W gronie panelistów znaleźli się Grzegorz Kiszluk, redaktor naczelny Briefu, Łukasz Goździor, Dyrektor Biura Promocji Miasta Poznań oraz Szymon Sikorski, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Public Relations, a na sali obecnych było ok. trzydziestu przedstawicieli miast, samorządów i środowiska marketingowego. 

Jak było? Tak jak lubię – konkretnie, twórczo i z lekką nutą ironii.

Na początku Łukasz Goździor powiedział kilka słów o strategii Poznania i jej głównym kierunku: miasto know how. Wśród słuchaczy pojawiły się pytania w jakim stopniu ten kierunek wynika z historii Poznania i czy w ogóle opracowując strategię marki terytorialnej należy brać historię pod uwagę. Na co Grzegorz Kiszluk podał przykład Sieradza, jako miasta, które swoje USP oparło właśnie na historii, a konkretnie na postaci Antoniego Cierplikowskiego - urodzonego pod koniec XIX wieku w Sieradzu fryzjera o międzynarodowej sławie, zwanego „królem fryzjerów i fryzjerem królów”.  Ta postać zainspirowała Sieradz do stworzenia imprezy Open Hair Festival, która - choć młoda, powoli staje się rozpoznawalną wizytówką miasta. 

Ja pochwaliłam strategię Poznania, bo naprawdę uważam ją za mocną. Przyznałam, że kilka lat temu nie miałam o tym mieście najlepszego wyobrażenia [Łukasz Goździor powiedział, że w badaniach wizerunkowych wyszło im, że Poznań to szary i nudny księgowy]. Powiedziałam też, że po upublicznieniu przez Poznań informacji o strategii know how – uznałam to za kierunek ciekawy, ale czekałam na rozwój wydarzeń. I w przeciągu kilku następnych miesięcy wydarzyło się dosłownie parę rzeczy, które sprawiły, że wizerunek Poznania w moich oczach zaczyna się zmieniać: przeczytałam o polskiej szkole designu, która powstaje w Poznaniu, pod merytorycznym patronatem Li Edelkoort (!), miesiąc później usłyszałam o planach Poznania związanych ze stworzeniem klastra sektorów kreatywnych, w międzyczasie zobaczyłam ze dwie obiektywnie dobre kampanie, a potem świąteczny spot z Audiofeels.   
Zapytałam Łukasza Goździora czy zaobserwowany przeze mnie fakt, że na portalu społecznościowym pewien grafik pisze o sobie: freelancer z miasta know how jest dowodem na spontaniczne utożsamienie się środowisk twórczych z tą strategią, czy raczej tacy ambasadorzy marki są zaplanowanym elementem strategii. Nie potwierdził, ani nie zaprzeczył – powiedział, że cieszy się, iż strategia żyje i ludzie chcą z niej korzystać.   

Było także trochę śmiechu: w kontekście roli mieszkańców w budowaniu marki miasta pojawił się wątek stereotypów i dowcipów o poznaniakach. Wówczas głos zabrał Łukasz Goździor i udowodnił, że poznaniacy mają dystans do samych siebie. Opowiedział mianowicie taki oto dowcip: Jak w Poznaniu skutecznie rozpędza się demonstracje? Wysyłając na ulice wolontariuszy z puszkami :)

Radosną atmosferę nieco zmąciło rzeczowe spostrzeżenie Grzegorza Kiszluka, który zwrócił uwagę, że na tego typu kongresach ciągle brakuje szefów miast - prezydentów i burmistrzów. Specjaliści od marketingu mogą się spotykać, rozmawiać, robić razem fajne rzeczy, a na koniec dnia szef miasta i tak uważa, że marketing to kwiatek do kożucha. Odwołał się do świata biznesu i podał przykład szefa Apple - Steva Jobsa, który jest najlepszym ambasadorem swojej marki.  Puenta tej części dyskusji była taka, że dopóki nie będzie świadomych szefów miast – z marketingu terytorialnego nie będzie tyle pożytku, ile wszyscy byśmy chcieli. Na koniec Grzegorz Kiszluk próbował znaleźć odpowiedź na pytanie jak zwiększać świadomość marketingową city managementu. Wspomniał spotkanie z Simonem Anholtem, który na pytanie co jest najważniejsze w budowaniu marki narodowej, odpowiedział: 20 minut rozmowy w cztery oczy z prezydentem lub monarchą i wytłumaczenie mu, co on z tego będzie miał.
 
W kontekście świadomości marketingowej szefów miast, paneliści zastanawiali się przez chwilę czy Prezydent Warszawy wie, gdzie Warszawa będzie za 5 lat. 

Zdaje się, że miało to być pytanie retoryczne, ale życzliwy głos z sali podpowiedział, że nad Wisłą.

2 komentarze:

  1. Były jeszcze głosy przedstawicieli małych samorządów, którzy choć mają pomysły i inspirations (a czasem też Inspire), nie mają budżetów i świadomych szefów :)) Ale drążą kropla po kropli...
    Pozdrawiam :))
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, tak było :) Może w takiej sytuacji pierwszy cel strategii powinien brzmieć następująco: zwiększyć świadomość szefa. Może 20 minut (jak sugerował Anholt) nie wystarczy, ale trzeba drążyć.

    Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie?